sobota, 25 sierpnia 2012

Pierwszy post to do dupy jest post - czyli wstęp i historia

                                                            Cześć :))

Jestem Agata i mam 13 lat. ( tandetne wstępy zawsze spoko )
Od 5 lat jeżdżę konno.
Pierwszy raz na konia wsiadłam jako mała dziewczynka. ( 3-5 lat ) 

Jak poszłam do pierwszej klasy zaczęłam się interesować końmi.
W wakacje 2007 roku moja mama wysłała mnie na pół kolonie konne do stajni Cavallino , która jeszcze w tamtych czasach znajdowała się w Cielu. Bardzo mi się spodobało mimo ciężkiej i wyczerpującej pracy takiej jak: sprzątanie boksów, czyszczenie koni, wyprowadzanie ich na pastwiska... Nawet teraz po wyczyszczeniu kilku boksów ,stajni albo ujeżdżalni jestem zmęczona a co dopiero jako 6 albo 7-latka. Nauczono mnie tam po prostu podstaw jazdy, części konia , siodła i ogłowia. Nauczono jak zakładać siodło i ogłowie... po prostu podstawy.
Rok później koleżanki ( pozdrawiamy Agatę i Martę ) namówiły mnie na to żebym razem z nimi jeździła do stajni w Białych Błotach. Wiecie ucieszyło mnie bo to nowa przygoda, może nawet tam będą lepiej uczyli. Ale pieniądze wydane na tamtą stajnie były bez sensu. Nic mnie tam nowego nie nauczyli, instruktorka ( pozdrawiamy Panią Anie ) była nie miła i strasznie wymagająca i ostra jak dla 8-latków. W wakacje Agata i Marta namówiły mnie na pół kolonie w tej stajni. Z początku było fajnie ale ja jako drugoklasistka nie jadłam zbyt wiele szczególnie tamtych obiadów, które po prostu mi nie smakowały. Pani Ania kazała zjadać wszystko. Zupy i drugie dania... nic nie mogło zostać na talerzu. Nawet jak mi smakowało to te porcja jak dla mnie były za duże i nie mogłam po prostu zjadać wszystkiego. Pani Ania za to ,że nie zjadałam posiłków w całości mnie znienawidziła. Pod koniec pół kolonii odbył się chrzest konny ( wspominam bardzo dobrze ;)) oraz konkurs. Na konkursie każdy uczestnik ( było ok. 14 ) dostawał od 5 do 7 dyplomów. Ja nie dostałam żadnego choć nie byłam najgorsza w jeździe. Byłam wtedy na etapie uczenia się skoków w kłusie. Każdy miał po 5 albo 7 dyplomów a ja nie dostałam żadnego nawet najmniejszego za ostatnie miejsce ;( To był wstrząs dla mnie. Wróciłam do domu i płakałam. Dużo łez straciłam przez jedną głupią osobę. W tamtej chwili myślałam nawet ,że nie nadaję się do jeżdżenia na koniach jak nie umiem niczego zrobić. Załamałam się i przez miesiąc nie chciałam jeździć konno. Wtedy Agata i Marta zaczęły mi dokuczać i wypytywać się o pytania związane z końmi. Jak odpowiadałam źle stawały się wredne. Potem mama zaproponowała mi ,żebym spróbowałam jeszcze raz w stajni Cavallino. Tam na nowo mi się spodobało i jeżdżę tam do dzisiaj i nie chce przestawać. Przywykłam do tamtych koni i zasad panujących w tej stajni. Nauczyłam się dzięki Cavallino dużo rzeczy i nadal się uczę.
To by było na tyle. Serdecznie polecam tą stajnie.

( Cavallino mieści się w Brzozie Bydgoskiej
www.cavallino.com.pl - zapraszam )

Papa
Do do usłyszenia w następnym poście. :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz