niedziela, 26 sierpnia 2012

Historia z życia wzięta


Było to latem 2010 roku.
Pamiętam to zdarzenie jak by było ono wczoraj. Tylko już tak nie boli jak wtedy.
Była słoneczna jesień gdy umówiona byłam na jazdę konną. Poprosiłam panią czy mogłabym jeździć na koniu ,który nosi imię Wiaterek. Zgodziła się. Do dzisiaj żałuję ,że wzięłam akurat go.
Na początku zapowiadał się bardzo fajny dzień. Poznałam nową osobę w stajni i razem z nią wyczyściłam konia i osiodłałam. Gdy zakładałam Ogłowie a właściwie to wędzidło Wiaterek ugryzł mnie ale tak delikatnie, że poczułam lekkie szczypnięcie. Jak koń już był gotowy do jazdy i popręg był dobrze zapięty ruszyłam stępem. Dopowiem też ,że była to moja lekcja prywatna z panią ,którą też dopiero wtedy poznałam. Gdy rozstępowałam Wiaterka zaczęłam kłusować, przejeżdżać przez drążki a później pani zapytała się mnie czy już kiedykolwiek galopowałam nie na lonży ?
Odpowiedziałam ,że tak. No to pani powiedziała ,żebym przeskoczyła małą przeszkodę kłusem a potem żebym zagalopowała 2 okrążenia. Bałam się ,że spadnę ale to się nie stało. Po pochwaleniu mnie przez instruktorkę zaczęłam znów skakać przez małe przeszkody. Byłam wtedy z tatą, który z dumą obserwował jak świetnie sobie radzę. Pod koniec jazdy pani powiedziała ,że bardzo ładnie poradziłam sobie z galopem i skokami w kłusie i czy chciałabym skoczyć z galopu. Przytaknęłam z niepokojem. Powiedziałam sama do siebie ,że jak nigdy nie spróbuję to nadal będę się zastanawiała jak to jest. Dlatego powiedziałam pani ,że jestem gotowa żeby skoczyć z galopu. Pierw zagalopowałam jedno okrążenie a w połowie drugiego miałam skręcić na przeszkodę. Przed przeszkodą niefortunnie jedna noga wyślizgnęła mi się ze strzemienia i powiedziałam sobie ,że to nic ,że przeskoczę i będzie wszystko ok. Lecz tak fajnie nie było. Przy skoku spadłam na belki prosto na brzuch i o belkę uderzyłam też wargą. Nie było tak źle ale byłam strasznie obolała. Do końca dnia leżałam w łóżku i pójście do toalety sprawiało mi kłopot. Mama była tak zaniepokojona ,że pojechała ze mną do szpitala. Ale okazało się ,że nic mi nie jest. Byłam potłuczona i lekarze powiedzieli ,żebym zrobiła sobie tygodniowy odpoczynek od koni. Cały tydzień przesiedziałam w domu. Potem poszłam do szkoły no a potem na kolejną jazdę. Wszyscy mi współczuli jak zajechałam do stajni. To było nawet miłe bo wiedziałam wtedy ,że jednak oni mnie lubią i martwili się o mnie.


Historia ta była rzeczywista i prawdziwa. Tacie nie udało się zrobić zdjęcia jak spadam bo od razu podbiegł do mnie bo widział ,że spadam. Instruktorka też nic nie mogła zrobić. To by było ryzyko nagle zatrzymywać konia. I tak bym spadła.

To by było na tyle. Jak chcecie więcej takich historii. A uwierzcie mi ,że mam ich sporo to piszcie w komentarzach ;)

Do usłyszenia w następnych postach. Spodziewajcie się jutro po południu ogłowia :)

( Swoje historie albo opowiadania lub zdjęcia lub cokolwiek chcecie  możecie przesyłać na mail: agusia1327699@gmail.com
to co prześlecie udostępniane będzie  na blogu możecie też przesłać link do swojego bloga. Pod opowiadaniem , historią lub zdjęciem będzie link do Twojego bloga :))




1 komentarz: